Wyspa Życzeń

Płynąc rzeką Ochta, przez absolutne odludzia tajgi, wielkiego lasu zamieszkałego zdawać by się mogło jedynie przez komary, nie spotyka się ludzkich osad. Wyjątkami są pojedyncze dacze nad dwoma jeziorami zamieszkałe jedynie przez ludzi spędzających tu lato. Generalnie, podczas spływu spotykaliśmy, i to bardzo rzadko, takich samych jak my kajakarzy.
W górnym odcinku swojego biegu rzeka przepływa przez liczne jeziora. Tu płynie się po gładkich taflach jezior między setkami wysp i zatok. Rzeka pojawia się między jeziorami na krótkich odcinkach zwykle przyśpieszając w białych bystrzach. Generalnie są to progi, które nie sprawiają większych trudności. Inaczej jest w dolnym biegu, tu przez kilkadziesiąt kilometrów rzeka płynie szybszym nurtem. Miejscami trafiają się progi, przy których trzeba wysiąść na brzeg by zastanowić się jakim sposobem je przepłynąć. Wśród nich jest słynny Kiviristi o najwyższej skali trudności. Próg, który pochłonął do tej pory życie kilkunastu osób...
Na ostatnim większym jeziorze przed tym odcinkiem znajduje się Wyspa Życzeń. Również my na nią dotarliśmy. Znajduje się na niej kilkaset rzeźb, totemów, fantazyjnych darów dla Ducha Rzeki, by sprzyjał kajakarzom w dalszym, trudniejszym odcinku. Na wyspie znajduje się specjalna skrzynia z księgą, do której można wpisywać swoje życzenia. Nam zaczynało powoli brakować kleju... złożyliśmy zatem własne skromne dary i poprosiliśmy Ducha Rzeki o klej. Zaczynaliśmy się bowiem obawiać jak coraz bardziej podziurawione kajaki i pontony dadzą sobie radę na rwących fragmentach rzeki. Po wypłynięciu z wyspy dotarliśmy do miejsca gdzie z jeziora wypływała rzeka. Silniejszy nurt był pułapką bez wyjścia dla mniejszych ryb, na które czekały duże okonie i szczupaki. Stwierdziliśmy z Andrzejem, że to idealne miejsce na spinning. Rzeczywiście tak było, w ciągu 20 minut nałapaliśmy tu tak dużo ryb, że zaczęliśmy się martwić co z nimi zrobić i czy damy radę je przejeść...
Późnym wieczorem, po całym dniu płynięcia dotarliśmy do miejsca noclegowego, była już w nim rodzina Rosjan. Rozbiliśmy namioty obok i zapytaliśmy na wszelki wypadek czy nie mają przypadkiem kleju. Okazało się, że mają taki zapas, że spokojnie mogą się z nami podzielić. W podziękowaniu zapytaliśmy, czy nie chcieliby nieco ryb, których mamy za dużo. Rosjanie niezwykle ucieszyli się z naszej oferty. Ktoś z naszej grupy opowiedział, że było to nasze życzenie jakie wpisaliśmy tego dnia do księgi próśb do Ducha Rzeki, i zaśmiał się, że nie spodziewaliśmy się, że tak szybko się ono spełni. Rosjanie poważnie pokiwali głowami i powiedzieli co oni wpisali do księgi: otóż zapomnieli oni zabrać wędki i od samego początku spływu marzyły im się świeże ryby...