|
Najprawdziwszą Polskę poznałem podczas wyjazdów rowerowych - jest ona na Podlasiu. Drewniane zabudowania, błotniste drogi, nad którymi pochylają się rosochate wierzby, przydrożne krzyże, kapliczki, babcie siedzące z dziadkami na ławeczkach przy chałupach i pokrzywionych płotach. Polska Zachodnia, w granicach Ziem Odzyskanych, jest dla mnie wciąż obca, wydaje mi się być "mniej polska". Przyznam, że ostatnio, podczas praktykach geologicznych w Sudetach dostrzegłem wreszcie piękno tej ziemi. Zaklęte jest ono w jej pustce: kadrach, na których zatrzymał się czasu okresu przedwojennego. Podupadłe poniemieckie miasteczka, podwórka, zagrody. To wszystko sprawia, że wrócę tam kiedyś na rowerze by wreszcie poczuć bliskość z tym regionem. Od wielu lat mieszkam na Mazowszu, początkowo ulegałem stereotypowej opinii o tym regionie, jako krainie nudnej krajobrazowo. Obszarze, przez który trzeba szybko przejechać, aby dotrzeć w ciekawsze miejsca. Przekonanie to zmieniało się coraz bardziej podczas moich wycieczek rowerowych. Zauważyłem wtedy, że Mazowsze samo w sobie może, i wręcz powinno być celem wyjazdów. Ostatnio, ku mojemu zdziwieniu, nawet w nie lubianej przeze mnie Warszawie zaczynam znajdować miejsca, których urok chcę zatrzymać na kliszy mojego aparatu.