|
W Chile spędziłem kilka tygodni w jego południowej części.
Moim pierwszym celem była Wyspa Isla Magdalena z liczącą ponad 60 000 par
lęgowych kolonią pingwinów magellańskich. Następnie przejechałem nad zachodnie
fiordy do Puerto Natales, jeżdżąc na rowerze i obserwując ptaki. Jednakże głównym
celem był Park Narodowy Torres del Paine w Andach. Wędrując po najsłynniejszych górskich
szlakach parku: 'Okrąg - The Circle' i 'Szlak W: W-Trail' obserwując szpiczaste granitowe
turnie i dziką przyrodę południowych Andów trudno było nie oniemieć z zachwytu.
Dwa tygodnie wokół górskich ścian, wspinaczka w górę dolin, do trzech wież Torres del Paine,
Valle del Frances z zębatą granią Cuernos, do czół błękitnych lodowców. Szerokie doliny polodowcowe, biel śniegu i błękit
szczelin lodowych, jeziora przedgórza przypominające fiordy... Zachwyt pomieszany ze zmęczeniem,
zimnem zaskakującej śnieżycy i palącym słońcem. Poszarpane granie, spękane lodowce i łagodne
tafle jezior. Wędrówki po ścieżkach szlaków, kempingi w namiocie, obolałe plecy od ciężaru plecaka.
Wszystko to dla widoków, których nigdy nie było dość, które wypełniały swoim powabem tak, że aż brakowało
słów. Których nie sposób opisać było i oddać na zdjęciu. Tu przekonałem się jakże prawdziwe są słowa
z mojego motta podróży: 'to o czym słyszymy tysiące razy dobrze zobaczyć jest choć jeden raz...'
Torres del Paine po prostu trzeba choć raz w życiu poczuć własnymi zmysłami i zobaczyć swoimi oczami.
Zapraszam do Galerii.