|
Wbrew pierwszemu wrażeniu o Parku Narodowym Torres del Paine, miejsce to zaskakuje różnorodnością
krajobrazów. Park z pewnością warty poświecenia nawet kilkunastu dni (spędziłem tu blisko dwa tygodnie),
warty jest wysiłku, bolących pleców i nóg po sześciu-dziesięciu codziennych godzinach wędrówki z ciężkim
plecakiem po górskich szlakach. Nagrodą są zmieniające się dzień po dniu widoki...
Szerokie doliny polodowcowe we wschodniej części parku, spękany błękitny jęzor lodowca Grey na zachodzie,
zakończony lodowym klifem w odmętach jeziora. Strome stoki sięgających trzech tysięcy metrów szczytów
przykryte lodowym płaszczem, zdającym się przeczyć prawom grawitacji. Wiszące lodowce gubiące co raz
potężne bryły odpadające z groźnym grzmotem. Rzeźbione przez lodowce kilkusetmetrowe, pionowe skalne
ściany obrębiające górskie doliny. Imponujące granitowe wieże, kolumny i iglice przykryte poszarpana
korona ciemnych skal. Krajobraz zmieniający się niczym tutejsza pogoda od słonecznego błękitu do bieli
śnieżnej wichury. Pogody kapryśnej, niestabilnej, deszczowych chmur pochłaniających strome szczyty.
Plamy deszczu przyklejone przez wiatr do zbocza. Chmur gubiących lodowate krople lecące ku skąpanym
w słońcu przeciwległym brzegom jeziora. Soczewkowate chmury jeziora, przypominające fiordy, ozdobione
wyspami, wijące się w dnach dolin. Zabarwione błękitem, blada zielenią, lazurem, niekiedy pozwalające
przejrzeć się górom w swojej toni. Niewysokie lasy buka południowego przypominające scenerie baśniowych
ostępów. Powykręcane wiatrem gałęzie, pnie otulone szarymi włosami porostów. Drobne liście mieniące się
soczysta zielenią, plamami słońca przeświecającymi przez korony. Powalone pnie wyścielają wąskie doliny
górskich potoków. Strugi wody szemrzące łagodnym tonem zmieszanym z szumem niewielkich liści notofagusa.
Zaskakująca gama ptaków zamieszkałych ta niegościnna kraina: kondorów andyjskich, kolibrów, papug,
czerwonogłowych dzięciołów Magellana, niezliczonej rzeszy małych mieszkańców lasów i górskich lak.
Skrytych przed oczami turystów pum, górskich kozic oraz pociesznych guanako z zaciekawieniem przyglądającym
się przejchodzącym wędrowcom.